matki, że nawet książka kucharska nie może się równać z jej<br>przepisami.<br> Przywiozła te przepisy do dziadków na wieś, kiedy na początku wojny<br>uciekliśmy do nich, chociaż z całego dobytku zabraliśmy tylko tyle, co<br>zdołaliśmy w rękach unieść. Nie zapomniała także zabrać tych przepisów,<br>gdy nas po nadejściu frontu wysiedlali, jakkolwiek nad każdą prawie<br>rzeczą medytowało się, zabrać czy nie zabrać, bo przecież nie tak wiele<br>można było zabrać na furę z całego gospodarstwa i aż tylu rodzin. Nie<br>miała jednak wątpliwości, jeśli chodziło o te przepisy, zabrać czy nie<br>zabrać, pakując je pierwsze do walizki.<br> I tak samo gdyśmy wówczas