No cóż... jestem zmuszona wytrzymać jeszcze dzień. Wczoraj ogarnął mnie taki wielki smutek, że aż się popłakałam troszkę. Wylewałam łzy oglądając film "24 godziny". Uśmiech powrócił mi na twarz, gdy dostrzegłam obok siebie kopczyk zużytych chusteczek. Śmiałam się sama z siebie. Muszę być twarda! A póki co, postanowiłam urozmaicić sobie jakoś ten smutny czas i zgodnie z obietnicą, że jak w czwartek u progu naszego domku nie zobaczę męża, to sprezentuję sobie pieska. A co! Strasznie mi się ten pomysł spodobał. Zastanawiam się czy wolę suczkę, czy pieska, jak się będzie wabił no i co najtrudniejsze - jakiej rasy. Suczki są wierniejsze