której zdobyliśmy brązową odznakę. Pamiętam, płynęliśmy Wisłą z Włocławka do Grudziądza. Nie dopłynęliśmy jeszcze do Bobrownik, a tu co druga załoga krzyczy, że ma wodę w kokpicie. Nadchodzi noc, owiń się, bracie, krem i w "kimono" przy ognisku - udajesz bohatera z powieści Karola Maya.</> "Kociołek" choć duży rozmiarami, skromny był jakościowo. Zupka goniła zupkę, chleb, boczek i na osłodę życia wodniackiego - marmolada. W następnym roku mieliśmy już płachty namiotowe, a i trasa byłe ciekawsza na szlaku "Kopernikowskim": Wisłą, Nogatem potem Kanałem Elbląskim z pochylniami i Drwęcą, którą dopłynęliśmy znów do Wisły. W trzecim roku byliśmy na Brdzie; Noteci, Gople i Wartą