jednak co i raz utykała, patrzyliśmy na siebie podejrzliwie, jakby to, co naprawdę mieliśmy sobie do powiedzenia, siedziało gdzieś w kątach piwniczki, w której jedliśmy kolację, czekając na noc. Dwa piętra wyżej, w pokoju 205, były nasze rzeczy i nasze sprawy do załatwienia.<br>Poszliśmy wreszcie na górę. Na trójkątnym stoliku-jamniczku postawiliśmy butelkę wina i dwa kieliszki. Weronika zniknęła w łazience i po kilku chwilach wyszła stamtąd uśmiechnięta, ubrana w niebieski sweter, który zdaje się traktowała trochę jak szlafrok; był mocno porozciągany, trochę o wymiarach mini-sukienki, ale miły w dotyku i bardzo seksowny. Ja narzuciłem sweter na plecy i przysiadłem