które mu się nie podobały. Wiele dni upłynęło, zanim się przyzwyczaił do smrodu umywalni restauracyjnej. Była to mieszanina zapachów wszelkiego rodzaju potraw, pomyj i niedojadków, skiśniętych, zgniłych, sfermentowanych, stęchłych - obrzydzających mu spożywanie posiłków. Ze wstrętem ocierał palce powalane czymś lepkim - czasem był to tłuszcz, sos, czasem oślizgłe buraczki lub inna jarzyna; a najczęściej. pianka, którą się brzydził najbardziej. Kilkakrotnie wzywano go do kuchni, by robił tam porządki na stołach i w magazynach. Leżały tam wszelkiego rodzaju tasaki i noże o trzonkach umazanych tłuszczem, garnki i rondle okidane, nakrapiane jakąś nie znaną mu substancją. Kawałki mięsa, czerwone i żyłowate, oślizgłe i zaschnięte