gestów. Opuściłem dłoń. Zauważyłem, że żyły mam nabrzmiałe, błękitne. Powoli zacząłem oddychać normalnie. Ulica, na której się znajdowałem, była zabudowana willami z lat dwudziestych. Między nimi zdarzały się też kamienice jedno-, najwyżej dwupiętrowe. Naprzeciw mnie, w skośnie zbudowanym domu, był mały sklep warzywny, z którego wychodziły kobiety z siatkami napełnionymi jarzynami. Nad sklepem czerniał olbrzymi neon przedstawiający marchewkę.<br>Zastanawiasz się, jakiego koloru jest neon w nocy. Przez moment udajesz, że bawi cię dysproporcja pomiędzy wielkością neonu i sklepu. Potem klniesz. Ulicą nie jedzie nawet ciężarowe auto. Jesteś pewien, że Łysy zaczął działać. Zadajesz sobie pytanie, czy jesteś zadowolony ze swego nieemocjonalnego