Tak, ja; więc cóż z tego? Niemiła niespodzianka? Wolałbyś przed córeczką skargi na mnie roztaczać? Wy wszyscy dobrzy jesteście - zacietrzewiła się, nie dawała przyjść do słowa. - Wyzyskać człowieka, ostatnią skórę zedrzeć z tej matki, niech pracuje dla Was, jak <orig>czernoraboczaja</>, ale zrozumienia od was nie czekaj - głos robił się nienaturalny jasny, zdyszany. - Nic nie widzą, niczego nie zauważą, nie ocenią... Milcz, milcz ja dobrze wiem, jaki jesteś - stłumiła głos w obawie przed Sabiną - przyjdź tu zaraz; nie, nie na obiad, tylko właśnie zaraz - <orig>gamasze</> gotowe! <br>Trzasnęła słuchawką, cała drżała wróciła do salonu. <br>Mijając wielkie lustro, spojrzała na jaskrawy sweter i twarz