Typ tekstu: Książka
Autor: Kołodziejczak Tomasz
Tytuł: Krew i kamień
Rok: 2003
którego schwytał wczoraj wieczorem, zjadł na surowo. Karmił się wyłącznie jagodami i podsuszonymi na słońcu grzybami.
Głód stawał się coraz dotkliwszy, a towarzyszyło mu zimno i ból nie opatrzonych ran. Nie znał się na ziołach, obłożył tylko skaleczenia liśćmi babki. Rana na piersi goiła się szybko, ale ta na ręku jątrzyła i krwawiła. Tu potrzebny był znachor albo znająca się na ziołach baba. Pomimo tych wszystkich przeciwności znajdował się coraz bliżej domu. Do swej wsi spodziewał się dotrzeć jeszcze przed świtem. Jeśli tam dojdzie - ma szansę.
Grodowi wzięli go za schwytanego przez banitów szpicla. Zabraliby do Gorczem, żeby przekazać wojewodzie. Ale
którego schwytał wczoraj wieczorem, zjadł na surowo. Karmił się wyłącznie jagodami i podsuszonymi na słońcu grzybami.<br>Głód stawał się coraz dotkliwszy, a towarzyszyło mu zimno i ból nie opatrzonych ran. Nie znał się na ziołach, obłożył tylko skaleczenia liśćmi babki. Rana na piersi goiła się szybko, ale ta na ręku jątrzyła i krwawiła. Tu potrzebny był znachor albo znająca się na ziołach baba. Pomimo tych wszystkich przeciwności znajdował się coraz bliżej domu. Do swej wsi spodziewał się dotrzeć jeszcze przed świtem. Jeśli tam dojdzie - ma szansę.<br>Grodowi wzięli go za schwytanego przez banitów szpicla. Zabraliby do Gorczem, żeby przekazać wojewodzie. Ale
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego