skończy, że obłąkany ciąg zdarzeń zostanie wyjaśniony i uporządkowany, przynajmniej zaś przerwany. Stąd kilkakrotne: "I na tym zapewne byłoby się skończyło". Ale... właśnie, istnieje "ale", "dodatkowa okoliczność", która sprawia, że wszystko odnawia się i zaczyna od martwego punktu. Adresat zdaje się żądać dodatkowych uzasadnień: stąd dorzucone in <foreign>extremis</> wtrącenia, czasem jawnie niedorzeczne. Wreszcie czytelnik może (powinien, chce?) zostać pouczony lub choćby powiadomiony o sensie opowieści. Dlatego narrator podkreśla stale konieczność "bycia uważnym"... Śmieszne to? Pewnie, że śmieszne. Moja pedanteria też śmieszna. Ale przecież rozważam sprawy komizmu, dokładniej, parodii.<br>Czegóż parodii? Wszechwiedzący narrator odczuwa wyraźnie obecność adresata (słuchacza?): zapewne, nie wtrąca się