sensu, a potem: kilkakrotnie powtarzające się, dziwne odgłosy. Haertel nazwał je "miauczeniem kotów ciągniętych za ogon".<br>- Tak... - powiedział <orig>astrogator</>, ale widoczne było, że nie słucha. Stał znowu przed ekranem. Nad samym skrajem pola widzenia, tuż przy rakiecie, ukazały się nożycowo wysunięte przęsła pochylni, po której sunęły jak na paradzie równo, jeden za drugim, <orig>energoboty</>, trzydziestotonowe maszyny, powleczone silikonowym pancerzem przeciwpożarowym. W miarę jak spełzały w dół, ich pokrywy rozchylały się powoli i zarazem szły w górę, dzięki czemu ich prześwit powiększał się; opuszczając pochylnię, głęboko zanurzały się w piachu, ale szły pewnie, orząc wydmę, którą wiatr wzniósł już wokół "Niezwyciężonego". Rozchodziły się na