Typ tekstu: Książka
Autor: Andrzej Czcibor-Piotrowski
Tytuł: Cud w Esfahanie
Rok: 2001
wśród dziewcząt z jej zastępu, w namiocie, i Sonia tuli się do mnie, opiera mi głowę na ramieniu, a ja szepczę w jej włosy, przez jej włosy:
- Kochaj mene sylno, Soniu, kochaj mene duże sylno,
i tą dziewczęcą miłością, dojrzałą i żarliwą, tchnie jej oddech, i odkrywam ją w tym jednym jedynym słowie:
- Andrijku...
i zeskakuję z hamaka, przemierzam rozległe pomieszczenie, chyba luk, stanowiące naszą wspólną sypialnię, i wybiegam na pokład, i staję przy relingu, i wpatrzony w umykające wstecz fale, lekko tylko spienione, biegnę w przeszłość, i wyobrażam sobie, i widzę przed sobą zaśnieżone leśne pustkowia wokół Panina, ślady sań wdzierających
wśród dziewcząt z jej zastępu, w namiocie, i Sonia tuli się do mnie, opiera mi głowę na ramieniu, a ja szepczę w jej włosy, przez jej włosy:<br>- Kochaj mene sylno, Soniu, kochaj mene duże sylno,<br>i tą dziewczęcą miłością, dojrzałą i żarliwą, tchnie jej oddech, i odkrywam ją w tym jednym jedynym słowie:<br>- Andrijku...<br>i zeskakuję z hamaka, przemierzam rozległe pomieszczenie, chyba luk, stanowiące naszą wspólną sypialnię, i wybiegam na pokład, i staję przy relingu, i wpatrzony w umykające wstecz fale, lekko tylko spienione, biegnę w przeszłość, i wyobrażam sobie, i widzę przed sobą zaśnieżone leśne pustkowia wokół Panina, ślady sań wdzierających
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego