prawda. Odczytałam ją z nierównych uderzeń jego serca, ze świstków poniewierających się na jego stoliku, zawierających wyniki różnorodnych badań. Moje wtajemniczenie nie niosło ze sobą żadnej satysfakcji, przeciwnie, powiększało mój niepokój, że on - podobnie jak to się stało z moim mężem - może umrzeć szybciej niż ja. Nie lubiłam tamtej kobiety, jej spokojnej miłości, i ku mojemu wielkiemu zdumieniu zaczęłam nie lubić także dzieci.<br>On zwracał na nie uwagę wszędzie. Pochylał się, aby gładzić po głowie kilkuletnie brzdące wiejskie, bawiące się w piasku nad rzeką, cierpliwie odpowiadał na pytania małej dziewczynki, która w poszukiwaniu kwiatków dotarła do nas, siedzących na trawie.<br>Patrzyłam z