jasna - mówił równocześnie z rozgoryczeniem Janusz w drugim samochodzie. - Co za głupota z tą bombą! Po diabła ją wieziemy ze sobą, skoro będziemy musieli kilometr lecieć piechotą, przecież to ciężkie jak piorun! Uważaj, jak jedziesz, do cholery, omijajże te dziury, bo już mi całe kolana odgniotło! Nie trzeba to było jej tamtym oddać?...<br>- A pewnie, że trzeba było - wyszczękał Lesio, który wbrew perswazjom rozsądku w towarzystwie bomby czuł się nieco niepewnie. - My to wolimy mieć przy sobie - mruknął ponuro Włodek znad kierownicy, zwiększając tym irracjonalny niepokój Lesia.<br>Zadziwiającym trafem ani Włodek, ani Stefan nie zabłądzili. Nie dość na tym, godzina przybycia na