Płotkę też?<br> - On ocalił - ruchem głowy wskazała na Cahira. - Jazda, w drogę.<br> <br>Przeprawili się przez Inę. Jechali prawym brzegiem, wzdłuż rzeki, przez płytkie łachy, przez łozy i starorzecza, przez łęgi i mokradła rozbrzmiewające rechotem żab, kwakaniem niewidocznych kaczek i cyranek. Dzień eksplodował czerwonym słońcem, oślepiająco zalśnił na porośniętych grążelem taflach jeziorek, a oni skręcili ku miejscu, gdzie jedna z licznych odnóg Iny wpadała do Jarugi. Teraz jechali przez mroczne, ponure lasy, w których drzewa wyrastały wprost z zielonych od rzęsy bagien.<br>Milva jechała na czele, obok wiedźmina, cały czas zdając mu półgłosem relację z opowieści Cahira. Geralt milczał jak głaz, ani