Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Obłęd
Rok: 1983
aby nie skatulać się na łeb, na szyję, lecz to nie zbocze, tylko schody, na chwilę serce mi zamarło, że obaj runęli w przepaść, gdy książę i Dziadek raptem znikli mi z oczu, ale teraz widzę ich w dole przed sobą, a za mną, oglądam się, błyszczy kwiecie i nic już nie widać na błoniu prócz lśnienia, a dziewczyna jak malina idzie ze strzykawką, szarża skończona.
Chciałem polec, nie poległem, nie sądzone mi pole chwały, ktoś to znów zrobił za mnie, bo od kogo wraca ta znużona dziewczyna ze smutkiem w oczach, niosąc strzykawkę pełną krwi, więc ktoś oddał życie, a
aby nie &lt;orig&gt;skatulać&lt;/&gt; się na łeb, na szyję, lecz to nie zbocze, tylko schody, na chwilę serce mi zamarło, że obaj runęli w przepaść, gdy książę i Dziadek raptem znikli mi z oczu, ale teraz widzę ich w dole przed sobą, a za mną, oglądam się, błyszczy kwiecie i nic już nie widać na błoniu prócz lśnienia, a dziewczyna jak malina idzie ze strzykawką, szarża skończona.<br>&lt;page nr=125&gt; Chciałem polec, nie poległem, nie sądzone mi pole chwały, ktoś to znów zrobił za mnie, bo od kogo wraca ta znużona dziewczyna ze smutkiem w oczach, niosąc strzykawkę pełną krwi, więc ktoś oddał życie, a
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego