Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
się na podłodze.

- W ogóle sobie pójdę. Jednej chwili nie zostanę w tym domu! To hańba dla Polaka! Rodzinka, psiakrew! Rusofile! Noga moja tu więcej nie postanie!

Szybko spakował do sakwojaża nocną koszulę, jasiek, przybory toaletowe i mrucząc pod nosem wyszedł bez pożegnania. Ojciec nie próbował go nawet zatrzymać.

- Stary kabotyn... Chwała Bogu, że sobie poszedł.

Matka i Krysia wróciły z Sołonek w przeddzień rozpoczęcia roku szkolnego. Były zachwycone.

- Ach, jak nam się nie chciało wyjeżdżać! Żyłyśmy jak w raju! Gościnność Nataszy była zachwycająca, nienatrętna, pełna delikatności i uwagi...

- Krysia nauczyła się jeździć konno... Brała nawet udział w zawodach hippicznych...

- Sołonki
się na podłodze.<br><br>- W ogóle sobie pójdę. Jednej chwili nie zostanę w tym domu! To hańba dla Polaka! Rodzinka, psiakrew! Rusofile! Noga moja tu więcej nie postanie!<br><br>Szybko spakował do sakwojaża nocną koszulę, jasiek, przybory toaletowe i mrucząc pod nosem wyszedł bez pożegnania. Ojciec nie próbował go nawet zatrzymać.<br><br>- Stary kabotyn... Chwała Bogu, że sobie poszedł.<br><br>Matka i Krysia wróciły z Sołonek w przeddzień rozpoczęcia roku szkolnego. Były zachwycone.<br><br>- Ach, jak nam się nie chciało wyjeżdżać! Żyłyśmy jak w raju! Gościnność Nataszy była zachwycająca, nienatrętna, pełna delikatności i uwagi...<br><br>- Krysia nauczyła się jeździć konno... Brała nawet udział w zawodach hippicznych...<br><br>- Sołonki
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego