na drabiniaste wozy, które żywi ciągnęli i pchali. Ja popychałem wóz, na który wsadzono ojca. We Flossenburgu blokowi i kapomani to byli niemieccy kryminaliści z zielonymi trójkątami. Oni przez te lata w kacetach nauczyli się mówić po żydowsku i wołali do nas: me wet de du bagrubn, me wet du kadisz nuch de zugn, żeby zapewnić nas, że tu będzie nasz koniec. Lager"lteste chodził z trzciną i siekł do krwi. To moja tłumaczka, mówił, jeśli ktoś nie rozumie, ona mu przetłumaczy. SS-mani nie wchodzili, bo się bali tyfusu, więc był absolutnym panem. Zamiast koców dali nam papierowe worki, które