Typ tekstu: Książka
Autor: Dukaj Jacek
Tytuł: Czarne oceany
Rok: 2004
ruszyli ku kamerze.
- Ale po grudniu, po grudniu... - mruczał Muchin.
- Nie przejmuj się tak.
- Bo ja wiem...
- Toteż właśnie.
- Smeeboy nigdy...
- Ee-tam.
- Mówię ci.
- Przecież to nie wy. To przypadek.
- Ale modlitwa... Modlitwa to wszystko wykorzysta, to są miliardy, biliony, Jezu, sam już nie wiem...
- Chodź, chodź.
Wyszli poza kadr.
- Jeśli jest coś więcej - oświadczył Hedge - to w każdym razie ja nie zdołałem się dogrzebać.
- Kiedy zarejestrowano ten drugi kawałek?
- Ee... w zeszły wtorek.
Hunt podniósł się na poduszkach, sięgnął do kieszeni i rzucił sneakerowi oba Anzelmowe dyski.
- Sprawdziłby pan z łaski swojej, co właściwie na nich jest.
Skrytojebca tylko
ruszyli ku kamerze.<br>- Ale po grudniu, po grudniu... - mruczał Muchin. <br>- Nie przejmuj się tak. <br>- Bo ja wiem...<br>- Toteż właśnie. <br>- Smeeboy nigdy...<br>- Ee-tam.<br>- Mówię ci.<br>- Przecież to nie wy. To przypadek. <br>- Ale modlitwa... Modlitwa to wszystko wykorzysta, to są miliardy, biliony, Jezu, sam już nie wiem... <br>- Chodź, chodź.<br>Wyszli poza kadr. <br>- Jeśli jest coś więcej - oświadczył Hedge - to w każdym razie ja nie zdołałem się dogrzebać. <br>- Kiedy zarejestrowano ten drugi kawałek?<br>- Ee... w zeszły wtorek.<br>Hunt podniósł się na poduszkach, sięgnął do kieszeni i rzucił sneakerowi oba Anzelmowe dyski. <br>- Sprawdziłby pan z łaski swojej, co właściwie na nich jest. <br>Skrytojebca tylko
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego