jak na to zasługują, władni polskiego sportu chodzą przed nierobami i obiecują liczne atrakcje, byle tylko ci zechcieli zachowywać się przyzwoicie? <br>Obawiam się, że postępując w myśl zasady "<q>kochaj albo rzuć</>" <name type="org">PZKosz</>. zdziałałby niewiele. Po prostu wygląda na to, że trzeba by rzucić. Podejrzewam, że metoda bezwzględności i represji, odbierania kadrowego, dyskwalifikacji i pogadanek wychowawczych nie przyniosłaby spodziewanych efektów. Oczywiście są granice tolerancji i wierzę, że władze koszykarskiej centrali nie posuną się w swojej bezmiernej wyrozumiałości zbyt daleko. Jestem zasadniczo przeciwny nadmiernemu kokietowaniu upadłych arystokratów, ale też nie sądzę, by powrót na wyżyny musiał odbywać się po ciemku, w siermiężnych szatach