Początkowo oburzyło mnie to chamstwo, nielicujące ani z godnością docenta, ani z moją godnością dyrektora. Nie oddawało w żaden sposób ani mojego pochodzenia, ani politycznych przekonań, a tym bardziej moich seksualnych skłonności. Czosnaczek dobrze o tym wiedział i jego wystąpienie świadczyło o wyraźnej intencji znieważenia mnie. <br>Kiedy jednak świeżo mianowany kadrowiec Słoma, przesunięty zresztą z Komitetu w ramach jakichś wewnętrznych przetasowań, przyszedł do mnie i oświadczył, że "temu Czosnaczkowi nie może ujść to na sucho", zaprotestowałem. Przede wszystkim uznałem, że kadrowy nie powinien przekraczać zasad tajemnicy korespondencji, na co on, że to była kartka pocztowa zaadresowana do instytutu i on dobrze