ten przeklęty dom, miał za złe<br>albo źle życzył, lecz zbiorowa radość, tańce, festyny, wiece i bale<br>zawsze mnie napawały nieposkromioną melancholią.<br> Nie dostrzegałem w nich nic, co mogłoby mnie ucieszyć.<br> Im bardziej feta się przeciągała, tym bardziej robiłem się<br>smutny.<br> Nad zbiorową radością jawił się zawsze cień śmierci.<br> Prawem kaduka ja go tam zaraz widziałem...<br> Ja, antymizantrop do szpiku kości!<br> Więc nie wiem, skąd brał się ów hokus-pokus?<br> Może dlatego upodobałem sobie klimat kameralny, a zgiełk zabawy<br>odstręczał mnie natychmiast.<br> Tymczasem oni tańczyli, jakby ich bies porwał.<br> Młody Dm-ski z rozwianym włosem i siedmiu ogolonych młodzieńców.<br> A Jasieńku