nam z oczu za przełomem rzeki. Myślałem,<br>że może Anna wstawi się za nimi i usłyszawszy któreś z tych<br>zamierających nawoływań, powie z żalem:<br> - Może poczekajmy na nich.<br> Siedziała jednak nieruchomo w twarzą wystawioną ku słońcu i milczała<br>jak zaklęta. Czasem tylko przebrała wodę palcami z jednej, z drugiej<br>strony kajaka, a raz odwróciwszy na krótko głowę, uśmiechnęła się tymi<br>wielkimi oczyma do mnie, nie rzuciwszy choćby przelotnym spojrzeniem w<br>dal, czy gdzieś tam jeszcze płyną za nami te skamlące kajaki. Gdyby nie<br>miasto, które szło razem ze wzgórzem wzdłuż brzegu, rozświetlając rzekę<br>jaskrawymi promieniami, odbijającymi się od jego murów, dachów