moralności.<br>Uspokoiłem się, że to nie o Lusię idzie i zwierzyłem się sekretarzowi nieopatrznie, że z tym moim kapitalistycznym samochodem to tylko same kłopoty. Ot, wysiądzie najgłupsza lampka od mojego opla, a już sprawa nie do załatwienia. A poza tym kółka to ma takie maluśkie jak w wózku dziecinnym. Byle kałuża czy dziura, a już się podwoziem piach szoruje. Ale w dalszym ciągu nie wiedziałem, do czego towarzysz sekretarz zmierza. <br>- Wiecie, towarzyszu, damy wam tu z naszej puli warszawę - mocne toto, akurat na nasze drogi, przysługuje wam zresztą, po pewnej specjalnej interpretacji odpowiednich przepisów, talon na samochód, ale my pójdziemy dalej