Typ tekstu: Książka
Autor: Uniłowski Zbigniew
Tytuł: Wspólny pokój
Rok wydania: 1976
Rok powstania: 1932
się przerażony nad Lucjanem i krzyknął. Zbudzony Zygmunt poderwał się i już był obok.
- Co się z nim stało? - zajęczał Dziadzia.
- Stało się to, co się miało stać. Umarł, ot, i wszystko.
Przybiegli wszyscy. Teodozja, Stukonisowa i jej kuzyn. Kolejno pochylali się nad stężałym ciałem. Twarz Lucjana była szara jak kamień i jak kamień nie wyrażała nic. Obok siedział Dziadzia i bełkotał:
- To ja, to ja go zabiłem, przez tę... gadzinę.
Ale Zygmunt go uspokoił:
- Nie gadaj od rzeczy. On był konający, zanim żeś przyszedł.
U nóg Lucjana klęczało duże ciało Teodozji w spazmach płaczu. Zastukano do drzwi. To stróżka przyszła
się przerażony nad Lucjanem i krzyknął. &lt;page nr=291&gt; Zbudzony Zygmunt poderwał się i już był obok.<br>- Co się z nim stało? - zajęczał Dziadzia.<br>- Stało się to, co się miało stać. Umarł, ot, i wszystko.<br>Przybiegli wszyscy. Teodozja, Stukonisowa i jej kuzyn. Kolejno pochylali się nad stężałym ciałem. Twarz Lucjana była szara jak kamień i jak kamień nie wyrażała nic. Obok siedział Dziadzia i bełkotał:<br>- To ja, to ja go zabiłem, przez tę... gadzinę.<br>Ale Zygmunt go uspokoił:<br>- Nie gadaj od rzeczy. On był konający, zanim żeś przyszedł.<br>U nóg Lucjana klęczało duże ciało Teodozji w spazmach płaczu. Zastukano do drzwi. To stróżka przyszła
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego