głowę w poduszkę, oddychał zapachem swych włosów: pachniały zwyczajnym, żółtym mydłem i skórą. Odwrócił się i spod łokcia spojrzał na studenta. Ciągle się "kształci"; jego wkuwanie się ma w sobie coś przerażająco nudnego, twarz wyraża bezmyślny, chłopski upór i zaciętość. Lucjan odwrócił się do ściany. "Leżę tu jak polano w kamienistym rowie - tępe, powinienem przecie coś robić".<br>Zygmunt wstał od biurka ziewając i przeciągając się:<br>- Lucek, chodź, pójdziemy do "Małej".<br>- Nie, nie idę do tej <orig>smrodziarni</>, wolę tu zostać, idź sam. Zresztą nie chce mi się ruszać.<br>Zygmunt wlazł na krzesło i począł nakręcać zegar, o mało się nie przewrócił; zaklął