Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Cosmopolitan
Nr: 07
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 2000
na targu, profilaktycznie ustaliłem ceny stałe... Ale dość już tych głupawych aluzji. Sprawy na tej chorej planecie mają się niedobrze. Ludzie chcą coraz więcej brać i coraz mniej dają. Znałem swego czasu kobietę, która ubzdurała sobie, że skoro mi na niej zależy, to z pewnością odstąpię jej mieszkanie, samochód, konto, kapcie i babcię. Nie uważała jednak za stosowne być dla mnie kobietą, udzielając się przy tym komu popadło, byle tylko przypominał choć trochę pewnego gogusia z emtiwi, którego do dziś za to nie trawię. Co to do cholery ma znaczyć - myślę sobie - czyż ci prawdziwi mężczyźni nie są w stanie ofiarować
na targu, profilaktycznie ustaliłem ceny stałe... Ale dość już tych głupawych aluzji. Sprawy na tej chorej planecie mają się niedobrze. Ludzie chcą coraz więcej brać i coraz mniej dają. Znałem swego czasu kobietę, która ubzdurała sobie, że skoro mi na niej zależy, to z pewnością odstąpię jej mieszkanie, samochód, konto, kapcie i babcię. Nie uważała jednak za stosowne być dla mnie kobietą, udzielając się przy tym komu popadło, byle tylko przypominał choć trochę pewnego gogusia z emtiwi, którego do dziś za to nie trawię. Co to do cholery ma znaczyć - myślę sobie - czyż ci prawdziwi mężczyźni nie są w stanie ofiarować
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego