Tomaszkiem. Nie mogę dziecka brać ze sobą. Pójdziesz jutro na pogrzeb.<br>Wynoszono trumnę, pani Barbara patrzyła na to surowo, a gdy zaczęto ją wciągać na karawan, rzekła zamknąwszy oczy: <br>- Jezus Maria, oni mamę upuszczą.<br>Bogumił poszedł pomagać, potem wrócił, powiedział: Wsiadać już, wsiadać - zapakował dziewczynki, Józię i panią Barbarę do karety, zamknął drzwiczki, a sam pozostał na zewnątrz.<br>- A tatuś? - zawołały dzieci, rozczarowane. <br>- Tatuś pójdzie piechotą.<br>- My byśmy też chciały iść z tatusiem piechotą - zaczęły obie prosić i póty się kręciły, aż pani Barbara zatrzymała karetę i rzekła: - No, to idź z nimi, Józiu.<br>Dziewczynki w mgnieniu oka przebiegły na poprzek