Na pożegnanie pozdrowiłem chłopaków, którzy jakoś się tu<br>przyjęli, zadomowili, wrośli, bo najchętniej wylegiwali się zbijając<br>bąki.<br> Młodzi i zdrowi, ufni w przyszłość.<br> Ani ich ciekawiło podglebie, z którego wyrośli.<br> Ani cokolwiek prócz ich własnego prawa do życia, wymagań i<br>przywilejów.<br> Wychodząc stamtąd miałem wrażenie, że żegnam szmat historii<br>podbity karmazynem.<br> Przeniesiono mnie w zacne towarzystwo, do ustronnego pokoju dla<br>gwałtowników, których już nie ma.<br> Więc ta separatka dla czterech, dawniej innym służąca celom, zamieniła się <br>w ostatni popas dla tych, którym za jakiś czas pisana<br>jest wolność!<br> Czekało mnie świeżo pościelone łóżko, sędzia, kochanek Andromedy, wychodził <br>stamtąd na wolność i