wcześnie rano przez gosposię, która przynosiła ją z poczty lub odbierała od listonosza. Ależ pamiętał, oczywiście, że dzisiaj przy takiej pogodzie na nic liczyć nie może, pies z kulawą nogą nie wytknie nosa z domu, wybijmy to sobie z głowy. Ale od kilku dni na intarsjowanej masą perłową tacy leżała kartka pocztowa, cała w plamach po wilgoci - wtedy jeszcze padał deszcz - z rozmazanym tekstem, jak się wydaje, w obcym, niezrozumiałym języku. Mógł wyobrazić sobie mnóstwo rzeczy, bawił się w odgadywanie "kto" i "skąd", ostatecznie jednak postanowił zaczekać na syna, który zjawi się tu w końcu tygodnia i z pomocą swoich młodych oczu