i uspokoiły się w nich.<br> I już przez całe ogrody nie widać było, żeby się poruszały.<br> Również na rozlewisku, obok którego przechodziliśmy, nie kołysało się ani jedno jabłko.<br> Widocznie przez noc zdążyły dojść do brzegu.<br> Woda była czysta, niemal zamieciona gęsim skrzydłem.<br> I nie było mowy o płukaniu w niej katowskiego miecza i kozackich szabel.<br> Przeciwnie, wydawało mi się, że właśnie taka woda jest akuratna, żeby wyprać w niej weselny welon, krakowską czapkę z pawimi piórami i co tylko ucięty z doniczki mirt.<br> Toteż spokojnie, nie spotykając nikogo po drodze, przeszliśmy całe ogrody, za którymi obrysowane przez jutrznię zieleniły się strzechy