Typ tekstu: Książka
Autor: Kuczyński Maciej
Tytuł: Atlantyda, wyspa ognia
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1967
miało swej zwykłej barwy. Zdawało się,
że błękit został zmieszany z szarością,
a sprawiły to pyłki popiołu rozsiane w powietrzu.

- Przez całe życie - raz jeszcze zaczął
starzec - badałem skały, kamienie i ziemię, wszystko,
co w niej jest, co można wydobyć i spożytkować.
Przyszedłem tu, do podnóża Suhmi, żeby zdobyć
zastygłe kawałki wyrzucanej przez górę lawy, ale zabrakło
mi sił. Nie zdołam już tego dokonać ani niczego innego.

Głowa Raruhi opadła niżej na poduszce z mchu, twarz
jego jakby zszarzała, oddech stał się płytszy, ledwo
dostrzegalnie poruszały się zapadnięte piersi.

- Weź - szepnął - mojego sheri ze sobą,
nazywam go Rai...

Zwierzę, usłyszawszy dźwięk
miało swej zwykłej barwy. Zdawało się, <br>że błękit został zmieszany z szarością, <br>a sprawiły to pyłki popiołu rozsiane w powietrzu.<br><br>- Przez całe życie - raz jeszcze zaczął <br>starzec - badałem skały, kamienie i ziemię, wszystko, <br>co w niej jest, co można wydobyć i spożytkować. <br>Przyszedłem tu, do podnóża Suhmi, żeby zdobyć <br>zastygłe kawałki wyrzucanej przez górę lawy, ale zabrakło <br>mi sił. Nie zdołam już tego dokonać ani niczego innego.<br><br>Głowa Raruhi opadła niżej na poduszce z mchu, twarz <br>jego jakby zszarzała, oddech stał się płytszy, ledwo <br>dostrzegalnie poruszały się zapadnięte piersi.<br><br>- Weź - szepnął - mojego sheri ze sobą, <br>nazywam go Rai...<br><br>Zwierzę, usłyszawszy dźwięk
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego