okładając gęsto nahajkami siedzące na saniach bezmowne, zbiedzone postacie w zniszczonych i brudnych bekieszach. Serce mi się ścisnęło, gdy rozpoznałam twarze. Byli to więźniowie z Teofipola, ziemianie, zaaresztowani przez chłopów jeszcze w listopadzie, a dziś odsyłani na sąd do powiatu. Na dworze robił się zmierzch. Wkoło wieżyczki kościelnej krążyło stado kawek, wrzeszcząc przeraźliwie; świstały nahajki i dziko brzmiały przekleństwa żołnierskie. Przygnębiający tragizm szedł z tego obrazu, ze zgarbionych pleców więźniów, z biernej apatii, z jaką przyjmowali razy niby coś obojętnego, powszedniego, codziennego...<br>Kopecki i Wołk nie sami sprawowali rząd w powiecie starokonstantynowskim. Pierwszy był "<foreign lang="ukr">hołową ziemstwa</>", drugi szefem władz administracyjnych, ale