kieszeni i mknął po ulicy jak wicher .<br><page nr=16><br> Potrącał przechodniów, nie przepraszał, nie zatrzymując się pędził dalej coraz prędzej.<br>"Taka podłość, taka podłość! - myślał o sobie. Nigdy nie przypuszczałem, że miłość i podłość to jedno i to samo."<br>Przed oczami wciąż jeszcze miał obraz złośliwej pani, która przeszła obok niego w kawiarni. "Cóż to za głupstwo ona powiedziała? Czy to może wysyczał wiatr?"<br>Niepokój i uczucie, które znał na pamięć, uczucie, którego był niewolnikiem - owładnęły nim nagle i zasłoniły sobą cały świat. Ulica była pokryta żałobnym welonem, słońce huśtało się nad domami jak czarna piłka, każdy mężczyzna, którego spotykał był zdrajcą i