nie ma komedii, której by nie zagrał. Urządza się wszakże tak, aby wyjść z tych prób cało i dać do zrozumienia, że ze wszystkimi potrafi sobie poradzić! Czy nie poznajemy już "naszego błazenka", dumającego, "jakimiż jeszcze figlami i skokami nas ucieszy"? (D III 74) Im wyrazistsza, osobliwsza narracja, tym bardziej każe myśleć o autorze. Opowiadający jest jakby delegatem pisarza w powieści, cóż dopiero, kiedy szarogęsi się w fikcji, zagarnia nie swoje role i podszywa się pod autorską tożsamość. Swoją książkę o Gombrowiczu Łapiński zatytułował Ja Ferdydurke. Ale Ferdydurke jest niemalże anonimem, skromnym Freddy Durkee z Babitta Sinclaira Lewisa. Tylko Pan Bóg