Kiedy w domu pojawiły się małe dzieci - moi synowie - Kuba obraził się. Udawał, że ich nie widzi, albo ostentacyjnie kładł się do ich łóżeczek, wózków, leżaków i nie dawał się stamtąd wygonić.<br>Nocą przynosił mi, przez uchylone okno w sypialni, prezenty. Ptaki, myszy jeszcze żywe, ruszające się. Raz przyniósł szczura, kiedy indziej kreta. Leżałam w ciemności sparaliżowana, słuchając odgłosów walki z czymś, z obrzydzeniem słuchając, jak to coś zjada. Rano bałam się spojrzeć w to miejsce. Najczęściej Edward już posprzątał... Założyłam Kubie na stałe dzwoneczek na szyję, żeby ratować przynajmniej ptaki.<br>Przychodził tylko do mnie, rozmawiał tylko ze mną, jak z gołębiami