się na ziemię. Kiedy już się natrząsł do woli, ugryzł ogórka i spokojnie polecił:<br>- Kiełbasy pilnuj, żeby się nie przypaliła. Podszedłem do płonącego ogniska i wziąłem do ręki oparty o gruby pień kij, na którym znajdowały się dwie kiełbaski. Zbliżyłem je do ogniska i utrzymywałem tuż nad języczkami ognia, obracając kij tak, aby podpiekły się równomiernie ze wszystkich stron. Palacz tymczasem raczył się własnej roboty samogonem, świeżym zresztą, bo cała aparatura znajdowała się na miejscu, ukryta w tarze - blaszanym kontenerze służącym do przewożenia elementów wyrzutni rakietowej. Obok tej tary przechodziłem wielokrotnie, gdy pełniłem wartę, i rzeczywiście wydawało mi się, że czuć