się jak gdyby drugim nurtem płynącym obok wypowiadanych słów.<br><br>Po zakończeniu deklamacji Polina przymykała oczy i bezładnie opuszczała ręce wzdłuż ciała, ale ta mimowolna ekstaza trwała krótko. Już po chwili następował powrót do rzeczywistości, na twarz występowały rumieńce, a na wargi wracał uśmiech odsłaniając pełen wdzięku krzywy ząbek.<br><br>Aniuta, nasza kijowska służąca, podawała herbatę i zaczynały się rozmowy o koncertach, o teatrze, o nowych książkach... Polina zapalała się, broniła swoich ulubionych poetów, cytowała Fofanowa, Nadsona, Balmonta, podczas gdy ojciec był zdania, że są to wiersze karmelkowe, i zachęcał ją do czytania Horacego i Wergilego:<br><br>- Niech pani posłucha jak to brzmi, co