i książka, z której Kozicka coś przepisywała. Czegoś się widać uczyła. Oczywiście! Chrząknąłem. Drgnęła. A potem wstała i zbliżyła się do drzwi.<br>- A, to pan! - powiedziała. - Już pan wychodzi. No to do widzenia.<br>Ująwszy moją rękę silnym, męskim uściskiem, w taki sposób, że dłoń ciasno przylegała do dłoni, potrząsnęła nią kilkakrotnie. Przypisałem tę zmianę w ustosunkowaniu się do mojej osoby uspokajającemu działaniu pracy umysłowej, w odróżnieniu od zajęć pensjonatowych, które czyniły ją nerwową. Najmylniej. Usłyszałem:<br>- Winszuję wrażliwości! Pan się, jeżeli dobrze zgaduję, obraził na nas za moje wczorajsze uwagi przy kolacji. Mam nadzieję, że wszyscyście teraz w Polsce tacy honorowi. Pięknie