się, że jeszcze chwila, a oderwie się od ziemi i wypełniony zimnym jak źródlana woda smutkiem pożegluje w górę, w nieskończoność. Gdzieś w połowie leśnego stoku Wisia zatrzymała się, spoglądając uważnie na chłopca.<br>- Co ci jest? Dlaczego milczysz?<br>- E, nic.<br>- Widzę przecież, że jesteś smutny.<br>- Zamyśliłem się po prostu.<br>- Nie kłam, powiedz prawdę.<br>- Naprawdę nic mi nie jest.<br>- Ja posiadam instynkt, zawsze wszystko wyczuwam. Masz jakieś zmartwienie.<br>- Nie, lubię czasem pomilczeć. Pochyliła się nagle i zerwała łodyżkę leśnej konwalii z drobnymi jak krople kwiatami.<br>- Masz, weź to ode mnie. Czuł ze zdziwieniem, że ból jego łagodnieje nagle wobec tej przewrotności kobiecej