Typ tekstu: Książka
Autor: Broszkiewicz Jerzy
Tytuł: Doktor Twardowski
Rok wydania: 1987
Rok powstania: 1978
skrzynki biegów i chr ypą cylindrów.
Na co dzień natomiast przemienia się w lunatycznego mechanika, który czyści filtr batystem, cylindry aksamitem, a białą karoserię zmywa zapewne szamponem Yardleya dla jasnowłosych.
Przystaję przy nim, bo znamy się już nie tylko z widzenia.
Postarzały łysoń o dziecinnych wargach i soratejsko kiłowatym nosie kłania się, rozkłada ręce w bezradnym smutku.
- Dzień dobry panu, panie adiunkcie. - Dzień dobry - odpowiadam. - Dzień dobry, mój drogi. Ma pan smutne oko. Co słychać? - Niby gra.
- Co znaczy: niby? - Nie powiem, kochany, bo ogólnie biorąc gra.
Ale zarazem, równocześnie, proszę pana, coś gdzieś podzwania. Taki maluśki, srebrny jakby, paskudny dzwoneczek. Drapie
skrzynki biegów i chr ypą cylindrów.<br>Na co dzień natomiast przemienia się w lunatycznego mechanika, który czyści filtr batystem, cylindry aksamitem, a białą karoserię zmywa zapewne szamponem Yardleya dla jasnowłosych.<br>Przystaję przy nim, bo znamy się już nie tylko z widzenia.<br>Postarzały łysoń o dziecinnych wargach i soratejsko kiłowatym nosie kłania się, rozkłada ręce w bezradnym smutku.<br>- Dzień dobry panu, panie adiunkcie. - Dzień dobry - odpowiadam. - Dzień dobry, mój drogi. Ma pan smutne oko. Co słychać? - Niby gra.<br>- Co znaczy: niby? - Nie powiem, kochany, bo ogólnie biorąc gra.<br>Ale zarazem, równocześnie, proszę pana, coś gdzieś podzwania. Taki maluśki, srebrny jakby, paskudny dzwoneczek. Drapie
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego