Typ tekstu: Książka
Autor: Bojarska Teresa
Tytuł: Świtanie, przemijanie
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1980
posyłkę, miałem czas. Szkołę skończyłem normalnie, nawet do siódmej nie chodziłem. Dziedzic
opłacił stancję, wysłał do gimnazjum do Łodzi. Myślał, że potem pójdę na księdza. Mieszkałem w bursie, a com przyjechał do Malenia, wołał mnie proboszcz na spytki.
- A jak było w bursie?
- Szkoda słów! Jak zwykle w instytucji dobroczynnej, kłaniać się trzeba nisko różnym takim. Ale ja miałem już własny rozum. Poznałem się z młodymi z Wici. I tak zostało. Ksiądz nie wiedział, dziedzic nie wiedział, przyczaiłem się. A jak wyszło szydło z worka, zrobił się rejwach, że mnie do matury nie dopuszczą, pytam, za co? Myślałem, że dziedzic przestanie płacić
posyłkę, miałem czas. Szkołę skończyłem normalnie, nawet do siódmej nie chodziłem. Dziedzic <br>opłacił stancję, wysłał do gimnazjum do Łodzi. Myślał, że potem pójdę na księdza. Mieszkałem w bursie, a com przyjechał do Malenia, wołał mnie proboszcz na spytki.<br>- A jak było w bursie?<br> - Szkoda słów! Jak zwykle w instytucji dobroczynnej, kłaniać się trzeba nisko różnym takim. Ale ja miałem już własny rozum. Poznałem się z młodymi z Wici. I tak zostało. Ksiądz nie wiedział, dziedzic nie wiedział, przyczaiłem się. A jak wyszło szydło z worka, zrobił się rejwach, że mnie do matury nie dopuszczą, pytam, za co? Myślałem, że dziedzic przestanie płacić
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego