Typ tekstu: Książka
Autor: Urbańczyk Andrzej
Tytuł: Dziękuję ci, Pacyfiku
Rok: 1997
niesiony przez wiatr hen, za burtę.
Nie mam już sił na nic. Nawet na zlezienie na dół. Patrzę, jak bambus wbija się w wodę, jak zostaje za rufą. Nie, nie zostaje! Wariat! Jest przecież na linie podciągowej, a tej koniec mam przywiązany do siebie. Wybieram linę i bambus przestaje nurkować, kłócąc się z wiatrem, bijąc z wantami wraca pod top.
Raz, drugi, trzeci. Bęc! Zaczepiony. OK. Tylko teraz cicho, tylko bez wolnych numerów, volt `a la carte. Piorunem na dół na pokład. Nie czuję zmęczenia ani uderzeń okładającego mnie masztu. Na dół, na dół.
Hak trzyma, ale bambus wściekle wywija. Łapię więc
niesiony przez wiatr hen, za burtę.<br> Nie mam już sił na nic. Nawet na zlezienie na dół. Patrzę, jak bambus wbija się w wodę, jak zostaje za rufą. Nie, nie zostaje! Wariat! Jest przecież na linie podciągowej, a tej koniec mam przywiązany do siebie. Wybieram linę i bambus przestaje nurkować, kłócąc się z wiatrem, bijąc z wantami wraca pod top.<br> Raz, drugi, trzeci. Bęc! Zaczepiony. OK. Tylko teraz cicho, tylko bez wolnych numerów, volt `a la carte. Piorunem na dół na pokład. Nie czuję zmęczenia ani uderzeń okładającego mnie masztu. Na dół, na dół.<br> Hak trzyma, ale bambus wściekle wywija. Łapię więc
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego