Dopiero po dobrej chwili, gdy droga znów poczęła wznosić się pod górę, gniada klacz zniechęciła się do wyścigu i stanęła. <br>- Czy już do końca życia jesteśmy skazani na uganianie się za jakąś bestią, która nam ucieka? - wykrzyknął zziajany Hubert. - Gabi, jakieś przekleństwo nas ściga. Przedwczoraj ten koszyk łajdacki, dziś ta kobyła, a przede wszystkim przycisk, który wymyka się z rąk, ile razy wydaje się, że już go dopadamy. Założę się, że nie będzie go u tego skoczka wzwyż. <br>Gabi kazała mu milczeć. <br>- Czy chcesz powiedzieć w "złą" godzinę? <br>Wjeżdżali do wsi. Drogę wskazał im chłopak kilkuletni, w szarych majtkach z oberwaną