w stepie, Jaśka poczuła, że oddycha lżej i nie tak czarno patrzy w przyszłość. Przecież coś z ich próśb zostanie wysłuchane, jakaś mała cząstka się ziści, okruch choćby. Taka gromada pozbawionych domu ludzi wędrowała w nieznane, w głuchą noc. Byli tu przede wszystkim jej chłopcy, Jurek i Mariuszek, okryła ich kocem, zasnęli na furmance. Tacy do siebie niepodobni, starszy to był wykapany ojciec, a młodszy oczko w oczko podobny do niej. Starszy był w czepku urodzony, miał dużą głowę, kiedy na świat przychodził, młodszy okazał się łaskawszy i w złotych kędziorkach. Obaj w gorącej wodzie kąpani, a tyle razy próbowała łokciem