cwaniaka z Łodzi. Wrócił sam po dwóch dniach z nogą tak okaleczoną, że został zwolniony do końca z wszystkich zajęć.<br>Następnego dnia, w niedzielę zawieziono nas na poligon, gdzie w obozie rozbitym nad jeziorkiem mieliśmy zostać do 26.7. Tego samego dnia zachorowałem (myślę, że to nie tyle wpływ wilgotnych koców i paskudnego wyżywienia, co psychicznego nastawienia). Wieczorem wezwano karetkę wojskową. Lekarz oglądnął mnie (nie miał termometru; przypuszczam, że miałem około 38,5° C), nie postawił diagnozy, nakazał leżenie i dał lekarstwa: chloramphenicol, pabialginę i witaminy. Czułem się wystarczająco źle, by zatrzymano mnie na tydzień w łóżku; w poniedziałek przeniesiono mnie