przeciwnika. Kargul jak niedźwiedź na gorącej<br>blasze obracał się wokoło, żeby nie dać się zajść od tyłu.<br> - Ja tyle wziął, co mi pasuje, i tego ruszyć nie dam!<br> - Tobie starczy, że krowa pyskiem ruszy, a ty już ukrzywdzony. Zawsze<br>byłeś chłop, co motyką orze.<br> - Jak powiedział?! - Kaźmierz aż zapiał, niczym kogut, dotknięty do<br>żywego tym określeniem. Już szykował się, by zaatakować Kargula, kiedy<br>nagle rozległo się chóralne wołanie Jadźki i Witii: "Uwaga! Miny!".<br> Chłopak i dziewczyna stali obok siebie przy cementowym gnojowniku za<br>stodołą Kargula. Dając rozpaczliwe znaki rękoma, krzyczeli<br>ostrzegawczo: "Miny! Minyyy!!".<br> Dopiero teraz do obu adwersarzy dotarło, że stoją