wnętrza skarbniczka drugą dziewczynę, podobnie jak pierwsza jasnowłosą, podobnie potarganą, odzianą w podobną zieloną cotehardie z białymi rękawkami, może tylko nieco młodszą, niższą i pulchniejszą. To właśnie ta druga, pulchniejsza, miała skłonności do pisków, teraz, pchnięta przez Buka na trawę, zaczęła dodatkowo łkać. Pierwsza siedziała w ciszy, nadal ściskając drzwiczki kolebki i zasłaniając się nimi niczym pawężą. <br>- Na kij świętego Dalmasta... - westchnął Kuno Wittram. - Co to ma być?<br>- Nie to, czegośmy chcieli - stwierdził rzeczowo Tassilo. - Rację miał pan Szarlej. Było najpierw się upewnić, potem napadać.<br>Buko von Krossig wylazł ze skarbniczka. Cisnął na ziemię jakieś wyniesione stamtąd ciuszki i łaszki. Jego