przeniesiono się z pieśniami do naszej izby.<br> I tak aż do wiosny, do zieleniącego się błonia, do listków na wierzbach czekano na archanioła i na zwiastowanie.<br> Dopiero coraz większy gwałt w polach wzbierających od chwastów spowodował, że ucichły w naszym domu modlitwy, litanie i pieśni maryjne.<br> Wprawdzie nadal na stołeczku koło drzwi ciotczynej izdebki siedziała któraś z sąsiadek, ale nasz dom przestał być kościołem, odpustem, miejscem świętym, gdzie miał się dokonać cud.<br> W czasie żniw już nikt nie wysiadywał pod drzwiami izdebki.<br> Po raz pierwszy od roku ciotka wyszła do sieni, na ganek i spoglądając w niebiosa, powolutku, jakby była pijana