z przyjemnością w piękne oczy kobiety, ale potrząsnął przecząco głową.<br>- Nie dzisiaj - zostawiał jej nadzieję.<br>Odebrał filmy Ferenza i kierował się do Volgi na mrożoną kawę, kiedy spostrzegł pannę Ward. Smukła sylwetka, zgrabne nogi. Kasztanowate włosy w smudze słonecznej polśniewały rudawo. Była tak pochłonięta oglądaniem bawełnianych samodziałów, na których odbito kolorowe wzory z koników, rogatych bawolich łbów i tańczących bogiń, że zaszedł ją niepostrzeżenie. Stał chwilę tuż za nią, patrząc na dłonie, przez które przelewały się strugi płótna, zanim powiedział głosem podszytym śmiechem:<br>- Halo, Margit.<br>- Halo - odrzuciła. Ale dopiero spojrzawszy na niego przeraźliwie niebieskimi oczami, pojaśniała przyjaznym uśmiechem. - Ach, to pan