trudzie gdańskich robotników. Zobaczył ich zgarbione plecy i czoła zroszone kroplistym potem. Żal ścisnął mu serce. Zapytał dziewczyny o jej rodzinę i tego samego dnia wieczorem zjawił się w domu Wrosza przy osieckich Rybakach. Oparty o komin, w którym tliły się smolne szczapy, słuchał piosenki Kasi, nuconej przy wtórze warczącego kołowrotka: <br><br><div1>Ziuziu, ziuziu, mały synku, <br>zabili ci ojca w rynku, <br>zabili go ze drugimi <br>toporami żelaznymi... <br>A w Raduni krwawa woda,<br>szkoda ojca, życia szkoda... </><br><br>Wzruszyły go rzewne tony i posępne słowa gdańskiej kołysanki, w której przetrwały echa krzyżackiej rzezi. Stary Mikołaj opowiadał mu o owej straszliwej nocy, kiedy to z